Po długiej przerwie powracamy do spacerów szlakiem śląskich familoków, gdzie ścieżki często wytyczają nam dawne linie kolejowe, hałdy czy doliny rzek. W pierwszej kolejności udaliśmy się na Bobrek, który tym razem był dla nas punktem wyjścia do dalszej wędrówki. Pomimo deszczu i bardzo niesprzyjających warunków pogodowych, przeszliśmy ponad 20 km - od wspomnianego wcześniej Bobrka, przez Rudę Śląską do Zabrza. Zapraszamy na pierwszą część naszej fotorelacji z włojaży szlakiem familoków!
W październiku zeszłego roku mieliśmy okazję uczestniczyć w Spacerze po Bobrku, zorganizowanym z okazji wydania książki "Familoki. Śląskie mikrokosmosy". Pamiętamy nasze ogromne zaskoczenie, gdy finalnie na miejscu zbiórki zgromadziły się prawdziwe tłumy. Był to spory szok, ale też znak, że ludzi tak naprawdę przyciąga to miejsce, ale być może boją się tutaj sami zapuścić zniechęceni złą sławą dzielnicy. Zainspirowało nas to do tego, aby bardziej pochylić się nad tematem śląskich kolonii robotniczych - tych bardziej i mniej znanych. W ten sposób powróciliśmy po latach przerwy do naszych "prywatnych" spacerów szlakiem śląskich familoków, a zaczęliśmy ponownie od bytomskiego Bobrka. To tutaj znajduje się tzw. Nowa Kolonia Robotnicza - osiedle powstałe na potrzeby pracowników dawnej huty Julia (Julienhütte, a później Huta Bobrek), a także kopalni Gräfin Johanna (później KWK Bobrek).
Bobrek, choć cieszy się nie najlepszą opinią, to ma na swoim koncie zarówno wzloty jak i upadki, o czym świadczy dynamiczna historia tego miejsca. Więcej o Bobrku znajdziecie już niedługo w pierwszej części naszego przewodnika po śląskich i zagłębiowskich koloniach robotniczych, więc nie będziemy się teraz nad nim rozpisywać. Tak więc ruszamy dalej. Dawnym szlakiem kolejowym nr 189, łączącym stację Ruda Chebzie ze stacją Zabrze Biskupice, udaliśmy się do Orzegowa - dzielnicy Rudy Śląskiej, która bezpośrednio graniczy z Bytomiem, gdzie odwiedziliśmy nasz ulubiony tunel na dawnej linii kolei piaskowej. Lubimy tu wracać o różnych porach roku - tunel za każdym razem prezentuje się zupełnie inaczej.
Przeszliśmy także przez zrewitalizowany niedawno obszar dawnej koksowni Orzegów, aż w końcu skierowaliśmy się do dzielnicy Ruda, gdzie znajduje się jedna z kilku w Rudzie Śląskiej kolonii robotniczych. Kolonia położona jest przy ulicy Staszica i Kościelnej. Tutejsze budynki, których budowa odbywała się w latach 1910-1922 według projektów Hansa von Poellnitza na zlecenie Franciszka von Ballestrema dla pracowników tutejszych kopalń, wyróżniają się na tle "typowych familoków" bardziej eleganckimi i wyszukanymi kształtami - przede wszystkim wysokimi, stromymi dachami i detalem architektonicznym, np. w postaci dekoracyjnych narożników budynków. Po drodze zajrzeliśmy jeszcze co słychać u wieży szybu Franciszek oraz pozostałej zabudowy dawnej remizy straży pożarnej, w okolicy dworca głównego w Rudzie Śląskiej - póki co wciąż nic się tutaj nie dzieje, choć od jakiegoś czasu krążą pogłoski o planach rewitalizacji tego obiektu. I słusznie, bo jest to chyba jeden z najstarszych zachowanych w mieście zabytków poprzemysłowych.
Stamtąd skierowaliśmy się w stronę Zabrza, a konkretniej dzielnicy Biskupice, gdzie znajduje się kolejne osiedle robotnicze tzw. Osiedle Borsiga (Borsgwerke). W tej chłodnej i deszczowej aurze Borsig wyglądał smutno i ponuro, choć pewnie w słonecznie dni okolica tętni życiem. Na kompleks osiedla składa się ponad 50, niemal identycznych ceglanych budynków, ulokowanych na regularnej siatce ulic. Obecnie miejsce to należy do najbardziej unikatowych osiedli patronackich na Górnym Śląsku.
Na koniec naszej wycieczki postanowiliśmy podjechać tramwajem do centrum Zabrza, gdyż naszym ostatnim punktem na liście tego dnia była wybudowana w latach 1903-1922 kolonia Zandka, zwana też Sandkolonie lub kolonią Donnersmarcka. Pod względem architektonicznym chyba właśnie to miejsce robi największe wrażenie. Znajduje się tu około 40 budynków mieszkalnych wybudowanych w podobnej stylistyce, lecz o zróżnicowanych kształtach, urozmaiconych ryzalitami, wykuszami czy wieżyczkami. Elewacje budynków zdobią drewniane konstrukcje szkieletowe. Jest to jedno z nielicznych osiedli patronackich, które do dzisiaj zachowały się w niemal w całości w pierwotnej formie, niestety rewitalizacja osiedla, o ile w ogóle ma miejsce, to trwa bardzo długo i efektów niezbyt widać. Kilka z budynków zdążyło już popaść w ruinę, na którą aż smutno patrzeć.
I na tym miejscu kończymy pierwszą część naszej pieszej wędrówki szlakiem familoków. Pierwszą lecz oczywiście nie ostatnią! Pomimo niesprzyjającej pogody, której przewodził lutowy chłód i bez przerwy padający deszcz oraz wiatr, udało nam się przejść spore odległości które tylko zaostrzyły nasze apetyty na jeszcze więcej tego typu klimatów.
Text i fotografie: Kaja & Damian Cyfka
𝗗𝗢𝗖𝗘𝗡𝗜𝗔𝗦𝗭 𝗧𝗢 𝗖𝗢 𝗥𝗢𝗕𝗜𝗠𝗬? 𝗪𝗘𝗦𝗣𝗥𝗭𝗬𝗝 𝗡𝗔𝗦!
TUTAJ➡️ https://buycoffee.to/natuindu lub TUTAJ➡️ https://patronite.pl/natuindu
-----
𝗣𝗢𝗗𝗢𝗕𝗔 𝗖𝗜 𝗦𝗜𝗘̨ 𝗧𝗘𝗡 𝗣𝗢𝗦𝗧?
𝗣𝗢𝗟𝗨𝗕, 𝗦𝗞𝗢𝗠𝗘𝗡𝗧𝗨𝗝 𝗟𝗨𝗕 𝗨𝗗𝗢𝗦𝗧𝗘̨𝗣𝗡𝗜𝗝!
Każda aktywność pod postem pomoże nam się rozwijać i docierać do większej liczby użytkowników. To dla nas bardzo ważne 🥰