Urlop spędziliśmy rodzinnie. Głównie ze względu na 5-letnią córkę wybraliśmy miejsce do którego można było dojechać w nieco ponad godzinę i które byłoby jednocześnie blisko cywilizacji, ale też łona natury. Padło na Wisłę i nasz Beskid Śląski. Wisła nie jest może miejscem zbyt wyszukanym i kojarzy się (a przynajmniej nam) raczej z tłokiem i masą turystów. Na szczęście trafiliśmy jeszcze na okres, w którym turystów prawie nie było widać. Wszędzie panowała cisza i spokój. Pomimo, że pojechaliśmy tam głównie w celach wakacyjnych, nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie skoczyli na jakiś plener fotograficzny. Aparaty, statywy, zestaw obiektywów i filtrów oczywiście spakowaliśmy… tak w razie czego ;) Zdecydowaliśmy się jednak uniknąć górskich wspinaczek w taką pogodę (panował potworny upał i przejściowe, gwałtowne burze). Musieliśmy więc wybrać lżejszą opcję i tak wpadliśmy na pomysł, aby odwiedzić tutejsze wodospady, a w Wiśle znajdziemy ich kilka.
Pomysł był o tyle dobry, że nie trzeba było tracić sił na wspinaczki i długie wędrówki, rezultat pleneru znakomity, a i dziecko zadowolone z widoków i głośnego plusku wody. Wodospady są niezwykle wdzięcznym tematem fotografii. Prawdziwa magia zaczyna się, kiedy użyjemy statywu i dłuższego czasu naświetlania. Pędząca woda zamienia się wówczas w aksamitną kaskadę. Z dynamicznie pędzącej, woda przybiera delikatny i bajkowy wygląd.
Jak już wspomnieliśmy w samej Wiśle znajduje się kilka wodospadów. Najpopularniejszy z nich, a w zasadzie najpopularniejsze bo jest to zespół wielu wodospadów, to oczywiście Kaskady Rodła. Łącznie to ponad 20 mniejszych lub nieco większych wodospadów i progów rzecznych, znajdujących się na rzece Biała Wisełka, na szlaku na Baranią Górę. Cała trasa biegnie asfaltową drogą wzdłuż potoku, tak więc przez cały spacer towarzyszy nam przyjemny szum wody i rześkie powietrze.
Kolejne dwa wodospady są już mniej znane, ale jeśli będziecie w okolicy, to warto je zobaczyć. Na fotografiach wyszły przepięknie i miło się przy nich siedziało, szczególnie, że znajdowały się pod osłoną drzew. Przez to, że wodospady te są mało znane, nie musieliśmy obawiać się ludzi, których za to na pewno spotkamy w przypadku popularnego Rodła. Niepozorne i dobrze schowane wodospady znajdziemy tym razem w Wiśle Malince, a dokładnie przy ul. Rastoki, stąd ich potoczna nazwa Wodospady Rastockie. Nietrudno tutaj dotrzeć, gdyż jeden z nich znajdziemy tuż pod małym mostkiem nad rzeką Malinką, na odgałęzieniu drogi z ulicy Rastoki.
Drugi natomiast znajdziemy kawałek dalej, za zakrętem.
Oba te wodospady jak i Rodła zaznaczyliśmy na uproszczonej mapce poniżej.
W Wiśle znajdziemy jeszcze jeden wodospad - Wyrchamlinki - znajdujący się gdzieś w lesie nieopodal Przełęczy Salmopolskiej, jednak postanowiliśmy go sobie odpuścić. Jego położenie nie jest dokładnie opisane, nie mieliśmy pewności którędy najlepiej do niego dotrzeć, także zostawiliśmy sobie to miejsce na inną okazję.
Oprócz wyżej wymienionych wodospadów, na Wiśle znajdziemy oczywiście jeszcze sporo innych, jednak są to już typowo wytworzone ludzką ręką kaskady w postaci sztucznie uformowanych progów, tak więc nie są już tak widowiskowe. Co prawda wodospady Rastockie również powstały z pomocą człowieka, to jednak w ich przypadku nie jest to tak bardzo rzucające się w oczy, dodatkowo otoczenie dodaje im dzikości i naturalności.
Tak więc gdy będziecie w Wiśle, to pamiętajcie o tych miejscach, bo zdecydowanie warto zrobić sobie krótki wypadzik na odpoczynek w cieniu drzew, nad kojąco szumiącym potokiem..
Śledźcie nas na instagramie (@naturalnie_industrialnie), gdzie już wkrótce startujemy z serią mini poradników na różne tematy związane z fotografią. Jako pierwszą opublikujemy krótką ściągawkę o tym jak i kiedy fotografować wodospady. Jeżeli taka forma się Wam spodoba, to prócz długich poradników, które ukazują się co jakiś czas na naszym blogu, będziemy kontynuować także owy cykl mini fotoporad na instagramie.
Koniecznie dajcie później znać co o nich sądzicie!
Fot. Kaja i Damian Cyfka