Pieniny od długiego czasu znajdowały się na naszej liście miejsc, które koniecznie chcieliśmy odwiedzić z aparatami i plecakiem obiektywów. Tego lata w końcu udało nam się tam wybrać i - po części - to marzenie zrealizować. Pomimo że nie wszystko przebiegło zgodnie z planem i wycieczkę musieliśmy skrócić, to znalazły się też pozytywne strony całej tej sytuacji. Przede wszystkim, co najważniejsze, wróciliśmy do domu z paroma udanymi kadrami, a także ochotą na kolejne wizyty w urokliwych Pieninach.
Plener zaczęliśmy od punktu widokowego często oglądanego przez nas na zdjęciach, gdzie dotarliśmy jeszcze w nocy. Gdy zaczęło się robić widno, wyruszyliśmy szukać kadrów. Niestety zaczął kropić deszcz, a niebo nie było zbyt ciekawe, przez co nie byliśmy specjalnie zadowoleni z efektów pierwszej sesji. Od razu po tym mało zjawiskowym wschodzie słońca pojechaliśmy więc dalej, kierując się w stronę Trzech Koron. Tutaj z kolei powitała nas sroga ulewa… Początkowo zareagowaliśmy na ten fakt nerwowo. Schroniliśmy się pod zadaszeniem turystycznej altanki, skąd naszym oczom nieoczekiwanie zaczęły ukazywać się wspaniałe widoki. Temperatura w połączeniu z ulewą i jeszcze pewnie masą innych czynników atmosferycznych, zaowocowała powstaniem dynamicznej mgły przesuwającej się wśród pienińskich wzgórz i szczytów. W efekcie spędziliśmy sporo czasu pod wspomnianym daszkiem z rozłożonymi statywami i trzaskającymi migawkami, a ulewa przestała nam przeszkadzać - wręcz przeciwnie - początkowo niepożądana pogoda przyniosła niesamowite efekty. Mroczno-mglisty klimat osobiście rzadko widujemy na zdjęciach z Pienin, więc warunki pogodowe przemówiły finalnie na korzyść i uznaliśmy, że tak właśnie miało być i dzięki całej tej sytuacji nasze kadry będą bardziej wyróżniać się z tłumu.
Kiedy deszczowe chmury zaczęły się rozchodzić, przejeżdżaliśmy akurat drogą ciągnącą się przez pagórkowaty, polny teren, z którego rozpościerały się piękne widoki zarówno na pienińskie wzgórza jak i chowające się wśród chmur i mgieł na horyzoncie Tatry. Był to nieplanowany przystanek, ponieważ byliśmy tutaj już rano, przed wschodem słońca. Wtedy jednak niebo nie wyglądało tak interesująca jak teraz, po ulewnym deszczu. Postanowiliśmy skorzystać z okazji aby poprawić wcześniejsze, mało udane próby.
Lista miejsc, które chcieliśmy koniecznie odwiedzić była dość długa, jednak plany pokrzyżowała nam nie tylko pogoda, ale i problemy z transportem, co też popsuło nam nieco humory i uniemożliwiło dalsze wojaże. Byliśmy zmuszeni skrócić wycieczkę, a resztę miejscówek pozostawić na kolejne podejścia w przyszłości. Na zakończenie wybraliśmy się na fotograficzny spacer pożegnalny do uroczego Rezerwatu Biała Woda. Wędrując przez Wąwóz Homole, dróżki, mostki i strumyki, dotarliśmy do przełęczy Rozdziela blisko granicy ze Słowacją. Wspięliśmy się na jedną z polan aby odpocząć, podziwiać widoki i oczywiście strzelić parę fot w koniec wycieczki. Tego wieczoru słońce jakby na nasze pożegnanie postanowiło się na dłuższą chwilę przebić przez chmury, oświetlając ciepłym blaskiem pienińskie wzgórza, skałki i pagórki.
Podczas krótkiej wizyty w Pieninach mieliśmy więc okazję ujrzeć tutejsze krajobrazy w dwóch zupełnie różnych odsłonach - mrocznej, ponurej i spowitej we mgle oraz sielskiej i ciepłej i skąpanej w złocistym blasku letniego słońca.
Fot. Kaja i Damian Cyfka